🎙️022: Czego (nie) warto bać się w życiu zawodowym?


W dwudziestym drugim odcinku podcastu “Ogarnij Chaos®” rozmawiamy na temat lęku w pracy. Przyglądamy się gdzie lęk nas paraliżuje, a gdzie bywa przydatny.

(jeżeli nie widzisz powyżej odtwarzacza podcastu kliknij w ten link)

Transkrypt

Marcin Kwieciński, autor projektu Ogarnij Chaos®, i Mikołaj Foks, autor projektu Zawód & Ojciec. Zapraszamy na kolejny odcinek naszego podcastu. Dzisiaj będziemy mówić o strachu i o tym, czego (nie)warto bać się w życiu zawodowym. Bo są takie rzeczy, których nie warto się bać, a my się ich boimy, i są takie, których warto się bać, a może nawet nie mamy świadomości, że warto się ich bać. I my dzisiaj chcielibyśmy powyciągać te różne uzasadnione i nieuzasadnione strachy i o nich chwilę porozmawiać.

Marcin: To będzie ważny odcinek o sferze, której czasami nie zauważamy, a ma ona na nas ogromny wpływ, mam wrażenie, że nawet dominujący. Rozprawimy się też z mitami o tym, czym jest strach i czym nie jest. Zacznijmy od tego, co to jest strach i czym różni się od lęku.

Ja mam takie rozróżnienie, że strach to sytuacja, w której rzeczywiście jest się czego bać. Jest groźnie, coś się wydarzyło, sytuacja jest trudna. Lęk natomiast to sytuacja, w której ja jestem w dosyć cieplarnianych warunkach, ale już moja głowa mi podpowiada: „Będzie źle, coś niedobrego się wydarzy”. I siedzę pogrążony w tych złych myślach, wydaje mi się, że czuję strach, ale to jeszcze nie strach, lecz lęk. Uważam, że warto to rozróżniać. Wiele sytuacji zawodowych, które nas powstrzymują lub negatywnie na nas wpływają, pojawia się właśnie z powodu lęku, a nie strachu.

Mikołaj: Wielokrotnie spotkałem się z sytuacjami, w których ktoś się czegoś lękał, zgodnie z zasadą: w nocy wszystkie koty są czarne, a okazywało się, że to w ogóle nie ma uzasadnienia. Ktoś bał się zwolnienia, ale nikt nie planował go zwalniać. Natomiast ta osoba być może ze względu na wcześniejsze doświadczenia, przekonania ułożyła sobie kilka puzzelków i stwierdziła, że to na pewno oznacza koniec jej zatrudnienia. Okazało się to być absolutnie nietrafione. Zdobycie pewności siebie, odpowiednie spojrzenie na daną sytuację z zewnątrz, pójście do kogoś i zapytanie: „Hej, ty mi powiedz, jak jest naprawdę”, to jednak umiejętność, to nie jest tak, że mamy to od razu.

Marcin: To pewnie wymaga doświadczenia, przepracowania iluś sytuacji. Przekonania się także, że nie wszystko, co robimy, zaraz się źle skończy. Powiedziałeś, że często boimy się zwolnienia z pracy. Dla wielu osób jest to bardzo blokujące na polu zawodowym. Chciałbym podpowiedzieć wszystkim, że owszem, mogą nas zwolnić, ale zwykle to się nie dzieje. Osoby, które zaakceptują, że pewne rzeczy mogą się źle skończyć, ale zwykle nie kończą się źle, wchodzą po pierwsze na inny poziom efektywności, a po drugie dużo bardziej komfortowo im się pracuje. Gdybym miał powiedzieć, czego nie warto się bać w życiu zawodowym, to zwolnienia z pracy, bo nie mamy na to najmniejszego wpływu. Wystarczy, że w firmie będzie restrukturyzacja i mimo że szef bardzo nas lubi, nasze wyniki są świetne, a my jesteśmy megaprofesjonalistami, może się okazać, że nie będzie dla nas miejsca w nowej wersji organizacji. Warto zatem przyjąć taką perspektywę: robię najlepiej swoją pracę, i tyle. Jeżeli okaże się, że trzeba będzie zmienić organizację, to ją zmienię, ale z mojej obserwacji wynika, że dzieje się to bardzo, bardzo rzadko.

Mikołaj: Wiąże się to oczywiście z rodzajem branż, zawodów, w których jesteśmy, to, czy nasze kompetencje są poszukiwane, od sytuacji na rynku. Kiedyś czytałem o badaniach na temat efektywności pracowników, którzy nie bali się zwolnienia. Nie bali się ci, którzy mieli spore oszczędności. Oni mogli stracić pracę i w następnym roku mieć z czego żyć. Nie bały się, że nie znajdą innej pracy. Takie osoby wybierały pracę bardziej im odpowiadającą, w której się spełniały, w związku z tym ich efektywność wzrastała. Potrafiły również mówić „nie” głupim rzeczom. Na co dzień w pracy często spotykamy się z zadaniami, które uważamy za głupie, ale pokornie zgadamy się na ich wykonanie, ponieważ boimy się, że szef nas zwolni. Myślę, że ten strach bierze się z dwóch rzeczy. Po pierwsze z troski o nasze utrzymanie i naszą codzienność. Po drugie mam takie przekonanie, że wiąże się to bardzo ze szkołą. Generalnie wychowywano nas w posłuszeństwie wobec starszych, robieniu tego, co oni mówią, i uważaniu tego za właściwe i mądre. Okazuje się, że w pracy, w której ludzie są w różnym wieku, nie zawsze starsi mają rację, i nie zawsze to, co mówią, jest mądre i dobre dla nas i dla firmy. Wydaje mi się, że to jest do przepracowania. Chociaż à propos szefów ostatnio słyszałem stwierdzenie, że szef jest w spodniach, a w dzisiejszych czasach mamy tylko partnerów biznesowych, czyli ludzi, z którymi próbujemy coś zrobić, żeby dojść do wspólnego celu. Trochę naciągane, ale chyba coś też się zmienia w tym obszarze.

Marcin: Myślę, że zmienia się świadomość liderów, ilość dostępnej wiedzy na rynku. System sam w sobie zmienia oczekiwania młodego pokolenia, żeby było bardziej partnersko, a mniej hierarchicznie. W niektórych branżach te zmiany zachodzą bardzo powoli. Zatrzymałbym się jeszcze przy kwestii strachu przed zwolnieniem, żeby tego nie zbagatelizować. Łatwo powiedzieć: „Nie bój się zwolnienia”, chociaż jak pracuję z ludźmi, którym pomagam wyjść z przepracowania, to na dzień dobry im mówię: „Jeżeli rzeczywiście zależy ci na tym, żeby wyjść z przepracowania, to prawdopodobnie potrzebujesz zaryzykować swoją karierę”. Ten proces wyjścia z przepracowania czasami będzie stresujący, bo ludziom wydaje się, że jak coś powiedzą, zadadzą nieodpowiednie pytanie, czegoś wręcz nie zrobią, to skończy się to dla nich dyscyplinarnym zwolnieniem. I takie ryzyko trzeba podjąć. Trzeba tylko tego nie bagatelizować. To bardzo duże wyzwanie.

Mikołaj: Jakie są efekty? Wiem, że wielokrotnie przekonujesz swoich klientów, żeby zaczęli stawiać granice i mówić: „Nie, tego nie mogę zrobić, bo zajmuję się czymś innym”. Ale czy spotkałeś się z taką sytuacją, żeby osoba, z którą pracujesz i pomagasz jej wyjść z przepracowania, powiedziała: „Marcin, właśnie straciłem pracę, bo zrobiłem to, co mi powiedziałeś”?

Marcin: Nie spotkałem się z taką sytuacją. Gdy po jakimś czasie pytam moich klientów, jak to zadziałało, to oni mówią: „Wow, zmieniło się, zacząłem stawiać granice i nagle okazało się, że świat to zaakceptował. Może nie był z tego powodu radosny, może czasami usłyszałem komentarz: Kiedyś było łatwiej coś od ciebie uzyskać, ale świat to zaakceptował i dzisiaj zaczyna to wręcz cenić”. Dlatego strach ma wielkie oczy, a w rzeczywistości okazuje się, że stawianie granic, mówienie, że nie w każdą grę potrzebuję grać, powoduje, że zyskujemy i szacunek, i zaczynamy mieć efekty, a efekty są cenne. Każda organizacja ceni efekty. Myślę, że to jest bardziej w głowie niż w rzeczywistości. Tu nie mówimy o sytuacji, w której ktoś w imię tych granic pozbywa się odpowiedzialności, czyli powie: „W podcaście doradzili, żeby się nie przejmować, odmawiać, więc ja teraz za każdym razem będę odmawiał”, okaże się, że narazi firmę na straty lub nie wywiąże się ze swoich obowiązków. Więc to jest takie balansowanie pomiędzy stawianiem granic a zachowaniem odpowiedzialności. Ten drugi element też jest ważny.

Mikołaj: Ze strachem jest jak z wieloma rzeczami, które mamy z dawnych czasów. W dzisiejszych czasach, które są diametralnie inne, powinniśmy nauczyć się pracować z emocjami, bo one są ważne i potrzebne, one nie wzięły się znikąd. One nas przed czymś przestrzegają, pomagają nam wejść w inny stan: że jak idziesz nad przepaścią, to nie skacz, tylko wykonuj powolne ruchy, bo musisz przejść. Ale te okoliczności są dzisiaj trochę inne. To nie jest tak, że strach jest zły, ale on nam dziś służy do innych celów niż kiedyś, bo my rzadziej chodzimy nad przepaściami, rzadziej polujemy na mamuty. Potrzeba nam nowego spojrzenia. Ty chciałeś coś o tych szefach powiedzieć, tych nie w spodniach, tylko o liderach.

Marcin: Tak, spróbujmy zastanowić się, co zrobić, żeby się nie bać. Bo ta emocja jest realna. Nie oceniamy, czy jest dobra, czy zła. Nie ma czegoś takiego, jak złe czy dobre emocje, emocje są neutralne. Ale one nam o czymś mówią. Jeżeli odczuwam emocje, to jestem w tej emocji. I powiedzeniem „nie bój się”, „nie przejmuj się, to jest tylko strach”, my to trochę ugłaszczemy, ale na koniec dnia w tych osobach rzeczywiście ten lęk będzie. Dobrym sposobem na okiełznanie lęku jest przygotowanie sobie siatek bezpieczeństwa, mechanizmów, które nas zabezpieczą przed tym, że nawet jak coś pójdzie nie tak, to nadal będziemy bezpieczni. Pierwszą taką siatką bezpieczeństwa jest poduszka finansowa. Zawsze warto o niej wspominać. Budując swoją karierę, myśląc o niej profesjonalnie, potrzebujemy przygotować sobie zabezpieczenie finansowe, przynajmniej jak najszybciej zacząć je budować, bo to wyzwoli nas z tego lęku. Nie boimy się, że jak nas zwolnią, to umrzemy z głodu, wylądujemy pod mostem, lecz przez te kilka miesięcy zdołamy funkcjonować, w miedzy czasie poszukując nowego miejsca pracy czy zajęcia.

Mikołaj: Powiedziałeś o okiełznaniu strachu, lęku. Przypomniał mi się sposób, który usłyszałem od kilku osób. Być może wyda się on zbyt komiczny, ale może komuś pomóc. Kiedy kogoś się boisz, np. szefa, klienta, osoby z pierwszych stron gazet, z pierwszych wyświetleń LinkedIna, i masz się z tą osobą spotkać, to pomyśl sobie, że ona tak samo jak ty też chodzi do toalety, też coś ją strzyka w kręgosłupie, też smarka nos, jest bardzo zwyczajna. Wtedy spojrzysz na nią trochę inaczej i być może łatwiej ci się będzie z nią rozmawiać.

Marcin: Przypomniała mi się realna sytuacja z mojego życia zawodowego, mianowicie spotkanie z bardzo ważnym i wysoko postawionym menedżerem. Relacja ta była strasznie sztywna, bardzo oficjalna. Menedżer ten był bardzo niedostępny. Jak można się domyślić, w takich warunkach niezbyt dobrze prowadzi się konsultacje i projekty. Pewnego dnia sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy po pływaniu w basenie, w jacuzzi spotkałem pana dyrektora, z którym tak trudno nawiązać było tę relację. I nagle od następnego dnia projekt szedł zupełnie innym torem. Przekonaliśmy się, że poza godzinami pracy jesteśmy normalnymi ludźmi. Udało nam się tę granicę przełamać.

Mikołaj: Świetna historia.

Marcin: Z własnego doświadczenia wiem, że w zbudowaniu takiej siatki bezpieczeństwa może pomóc inwestowanie czasu w budowanie relacji ze swoim bezpośrednim przełożonym. Oprócz uczestnictwa w spotkaniach operacyjnych i zebraniach, na których omawiamy trudy naszej pracy, można wyjść z inicjatywą regularnych spotkań, np. przy kawie czy podczas lanczu, w celu porozmawiania o tym, jak nam się ze sobą współpracuje.

Mikołaj: Nijak podstępna manipulacja.

Marcin: Nie, jestem daleki od manipulacji.

Mikołaj: Chodzi o przełamanie lodów, żeby zacząć rozmawiać później jak po wyjściu z tego jacuzzi. Żeby to było mniej formalne, żeby bardziej rozumieć, o co tej osobie chodzi, na ile ona naprawdę za coś nas ceni, czego naprawdę oczekuje.

Marcin: Tak, żeby mieć regularne spotkania, na których rozmawiamy nie o obowiązkach, a o rozumieniu swoich stanowisk: jak nam się ze sobą współpracuje, co już w tej współpracy działa, czego jeszcze brakuje, co jest ważne dla tej osoby. Bo im lepiej zrozumiemy tę osobę, jej cele, dążenia i oczekiwania, tym łatwiej będzie nam je spełnić. Jednocześnie też między nami zacznie rodzić się relacja partnerska. Zdrowa relacja ze swoim menedżerem opiera się na tym, że ty wiesz, że źle zrobiłeś, ale możesz przyjść i o tym porozmawiać, z tyłu głowy mając poczucie, że pewnie to będzie niekomfortowa rozmowa, ale wiesz, że zostaniesz wysłuchany, będziesz mógł przedstawić swoje argumenty. Wiele osób zatrzymuje się, nie inwestując w tę relację. Później rzeczywiście ciężko jest podejmować autonomiczne decyzje, jeśli z tyłu głowy mam: „Nie wiem, czy to się spodoba mojemu szefowi / mojej szefowej”.

Mikołaj: Chciałbym, żebyśmy w tym odcinku jeszcze powiedzieli o tym, czego naprawdę warto się bać w pracy. Wydaje mi się, że obaj podobnie myślimy o tej kwestii. Uważam, że zdecydowanie należy bać się utraty najcenniejszych zasobów. Jakby każdy z nas popatrzyłby się na swoją pracę i zastanowił, ile z tego, co robi, wykonuje naprawdę dobrze, a które z tych zadań inni zrobią tak samo albo nawet i lepiej. Może się okazać, że my potrafimy robić rzeczy naprawdę świetnie, ale ich nie robimy, a w danej pracy, w ramach danego stanowiska moglibyśmy robić to, w czym naprawdę jesteśmy świetni, wyjątkowi, co by napędzało do działania, dawało wartość naszej organizacji. Strata talentów, brak działania z wykorzystaniem swoich mocnych stron – tego bym się naprawdę bał. Po iluś latach orientujemy się, że robimy coś nawet właściwie, ale to nie było to i czujemy wielką frustrację.

Marcin: Czyli utraty potencjału, który posiadam. Warto zacząć od uświadomienia sobie, co jest takim unikalnym potencjałem, który posiadam, bo każdy z nas ma potencjał związany z talentami, kompetencjami, doświadczeniami, miejscem urodzenia, finansami, relacjami. Potrzebujemy jedynie uważności, żeby tego nie utracić i dobrze to wykorzystać. Koreluje to bardzo z tym strachem. Jeżeli non stop będziemy w lęku i strachu, że coś złego się wydarzy, gdy nie postawimy granicy, nie zapytamy o coś, nie zawalczymy o swoje, to bardzo szybko połączy się to z tym, że wejdziemy w rzeczy może nie głupie, ale przeciętne, które nie będą realizować naszego potencjału. Skończy się to frustracją, poczuciem niespełnienia i wieloma negatywnymi objawami czy konsekwencjami.

Mikołaj: Ten strach wyrywa nas ze stanu, w którym jesteśmy, informuje: hej uważaj, bo tu dzieje się coś niebezpiecznego. I kiedy my ten potencjał wytracamy, to my tego nie widzimy. Nie boimy się tego. Mówimy: „No dobra, skoro taki jest ten dzień, następny będzie inny”. A gdyby tu się uruchomił ten strach, gdybyśmy nagle przerazili się utraty swojego potencjału, to wtedy przestalibyśmy tańczyć nad przepaścią, spostrzegli ją i myślę, że wtedy byśmy coś z tym zrobili. Wtedy ta emocja by nam w tym pomogła. Zatem czasem warto się bać, a czasem nie.

Marcin: Przypomniało mi się pytanie coachingowe: co byś zrobił/-ła w twojej sytuacji, gdybyś się nie bał/-ła? To megaotwierające pytanie. Powoduje chwilę takiego zatrzymania i nagle się okazuje, że warto by zadziałać inaczej, niż iść za tym lękiem czy strachem. Oprócz potencjału warto zwrócić uwagę i zatroszczyć się o zasoby, czyli siły do pracy. My często w imię lęku nadmiernie siebie poświęcamy. Okazuje się, że nie mając na coś ochoty, spełniliśmy oczekiwania środowiska. Kończy się to dla nas niestety różnymi powikłaniami zdrowotnymi – np. bezsennością, zasłabnięciami, obniżonym nastrojem, relacyjnymi – np. sfera pozazawodowa na tym cierpi. Tu bym też tego się bał – takiego dawania z siebie ponad miarę, trochę jak z automatu: ja już nie mam zasobów, a jednak ponieważ się boję odmówić czy postawić granicę, to cierpię za miliony.

Mikołaj: Myślę, że tę listę rzeczy, których naprawdę warto się bać, jak również tych, których absolutnie nie warto się bać, można byłoby wydłużyć. Pod każdym odcinkiem jest możliwość wypełnienia ankiety, która jest dla nas informacją zwrotną. Jeśli ktoś chciałby dopisać rzeczy, których warto czy nie warto się bać w pracy, to zapraszamy. Zachęcamy również do wszystkich treści, materiałów, które znajdują się pod tym odcinkiem. Zapraszamy do subskrybowania w ulubionych platformach.

Marcin: Subskrybowanie pomaga nam docierać do kolejnych osób, które być może mogłyby skorzystać z tego, co tutaj opowiadamy. Jesteśmy wdzięczni za każdego suba, za każdy kciuk w górę. Żegnamy się na dzisiaj.

Mikołaj: Dziękujemy. Mikołaj Foks.

Marcin: I Marcin Kwieciński.

Mikołaj: Do usłyszenia!

Po wysłuchaniu odcinka wypełnij ankietę i podziel się swoją opinią:

Informacja zwrotna na temat odcinka

http://marcinkwiecinski.pl/022ankieta

Jeśli możesz oceń również podcast w ITunes.

Porozmawiajmy

Zapraszam Cię do dyskusji w komentarzach na temat tego odcinka.

Pytanie: Czego najbardziej boisz się w swojej pracy?

Leave a Reply