🎙️024: Czy technologia nas ocali?

W dwudziestym czwartym odcinku podcastu “Ogarnij Chaos®” rozmawiamy na temat technologii i jej wpływie na naszą produktywność.

Zapraszamy do posłuchania!

(jeżeli nie widzisz powyżej odtwarzacza podcastu kliknij w ten link)

Transkrypt

Mikołaj Foks, autor projektu Zawód & Ojciec, Marcin Kwieciński, autor projektu Ogarnij Chaos®. Witamy w kolejnym odcinku naszego wspólnego podcastu, w którym tym razem zajmiemy się technologią. Mamy dla Was fantastyczne pytanie: czy technologia nas ocali?

Mikołaj: To jest pytanie Natalii Hatalskiej, która napisała książkę właśnie pod tym tytułem. I kiedy z Marcinem rozmawialiśmy o nakręceniu odcinka podcastu o technologii, to ja uparłem się, żeby nawiązywał on do tytułu tej książki. Bo to jest dobra książka. Ukazała się we wrześniu 2021 r. Pokazuje, na ile technologia nas ocala, na ile nie. I właściwie o tym chcielibyśmy porozmawiać. Marcin, ty jednak jesteś fanem technologii.

Marcin: Tak, raczej bliżej mi do bycia technooptymistą niż technopesymistą, aczkolwiek widzę też zagrożenia i ryzyka związane z używaniem technologii. Staram się zachować wyważony punkt widzenia, chociaż czasami zauważam u siebie tendencję do nadmiernego optymizmu w tym aspekcie.

Mikołaj: Ja też lubię technologię i wiele rzeczy, które się z nią wiążą. Myślę, że w pewnym sensie odpowiedź na to pytanie jest dość prosta: technologia już nas ocaliła. Na przykład wiele żyć zostało ocalonych dzięki niej chociażby w medycynie, np. jeśli chodzi o śmiertelność noworodków, opiekę osób przewlekle chorych, ratowanie ludzi w górach.

Marcin: Czy chociażby rozwój rolnictwa i technologii usprawniających wyżywienie na naszej planecie – można tu zaobserwować wiele przełomowych rozwiązań.

Mikołaj: Trudno sobie wyobrazić życie bez technologii. Nie chodzi nam o przekonywanie Was do powrotu do braku technologii. Jak prowadzę jakieś szkolenie, to bardzo zachęcam ludzi do tego, żeby nie notowali na komputerze, lecz mieli kartkę papieru, pisak czy coś, czym im się przyjemnie pisze, bo jednak ręką z mózgiem jest połączona, co ma wpływ na naszą pamięć. Jakość notowania jest inna niż w przypadku używania komputera.

Marcin: Ja tutaj pozostawiam dużą wolność, bo to jest bardzo indywidualne. Na warsztatach spotykam osoby, które stwierdzają, że muszą wręcz notować na papierze, bo wtedy lepiej zapamiętują, ale są też tacy, którzy preferują elektroniczne notowanie. Pozostawiam wolność w wyborze stylu uczenia się i przyswajania wiedzy.

W tym odcinku nie będziemy snuć opowieści filozoficznych na temat technologii, mimo że tak go rozpoczynaliśmy. Książka Natalii Hatalskiej jest absolutnie rewelacyjna. Myślę, że dobrą lekturą uzupełniającą w obszarach technooptymizmu i technopesymizmu jest też Naprawić przyszłość Marcina Napiórkowskiego. Ci autorzy zastanawiali się nad globalnym aspektem wykorzystania technologii. Myślę, że dobrze by było, gdybyśmy rozważyli, jak wykorzystać technologię i czy w ogóle warto ją wykorzystać do wyjścia z przepracowania, poprawienia swojej produktywności i robienia rzeczy ważnych. Sam wstęp do tego podcastu sugeruje, że technologia może nam w tym pomóc. Przyjrzymy się dziś również temu, jakie są jej zagrożenia, gdzie możemy z nią przegiąć i jak może nas ona wyprowadzić na manowce.

Mikołaj: Właśnie dlatego wspomniałem od pisaniu odręcznym. Oczywiście ja też zostawiam tu wolność wyboru, to nie nakaz. Natomiast namawiam do tego, żeby spróbować, ponieważ wielu ludzi narzeka, że już nie potrafią notować odręcznie. Myślę, że w wielu aspektach technologicznych my już nie potrafimy inaczej. Ja to dostrzegam bardzo mocno u siebie: jak zaczynam pracować z kartką papieru nad jednym tematem, dużo łatwiej jest mi się skupić i poświęcić tej jednej rzeczy, a nie piętnastu innym pootwieranym w kartach przeglądarki. Więc wydaje mi się, że w dzisiejszej rozmowie dużo będzie o samoświadomości i o tym, że my właściwie jesteśmy pierwszym pokoleniem, które ma dostęp do tak fantastycznych narzędzi. I jak kiedyś ludzie musieli się innych rzeczy uczyć, tak my dzisiaj musimy się uczyć pracy z technologią. Ona jednak może nas pożreć, spowodować szereg różnych uzależnień, schorzeń na tle psychicznym, psychologicznym, które stanowią dziś wyzwanie dla wielu psychoterapeutów. Pewnie chciałbyś powiedzieć o bardzo konkretnych rzeczach, które potrafią ocalić naszą produktywność i są powiązane ze światem technologii lub z niego się wywodzą.

Marcin: Myślę, że żyjemy w ciekawych czasach, w których rozwój technologiczny jest bardzo szybki. Czasami trochę zapominamy, że w momencie wybierania technologii powinniśmy zastanowić się, jak chcemy jej używać. Często obserwuję sytuacje, w których pojawia się jakaś nowinka, ale nie było wcześniej refleksji, jak z niej bezpiecznie korzystać. Z jednej strony może to doprowadzić do uzależnień, a z drugiej – przytłoczyć. Świetnym przykładem jest używanie komunikatorów i maili – narzędzi absolutnie usprawniających naszą komunikację on-line. Ale jeżeli nie odpowiemy sobie sami na pytanie, jak będziemy korzystali z maila, Teamsa, Slacka, Discorda czy innych narzędzi technologicznych służących do komunikacji czy to w domu, czy w pracy, czy współpracując w zespole, to jest to prosta droga do wejścia w przeciążenie, rozproszenie, w stan, w którym my niewiele osiągamy, a znajdujemy się non stop w trybie pełnej dostępności, ale bez efektów.

Mikołaj: Ważną wskazówką jest to, żeby w miarę możliwości ograniczać ilość tych kanałów komunikacji. To rada, którą dostałem od kilku osób, którym w tej kwestii ufam. Powiedziały one: „Słuchaj, tego jest za dużo. Jest Messenger, WhatsApp, inne komunikatory. Sprawdzasz po kolei każde z nich”. A zatem ograniczanie polegające na wyborze jednego czy dwóch z sześciu narzędzi. To jest wyzwanie. Łączy się to także z esencjalizmem, o którym kiedyś rozmawialiśmy.

Wspominałeś o ocalaniu nas przez technologię w obszarze produktywności, ogarniania chaosu. To również interesujący temat. Mamy tu wiele ciekawych rozwiązań, aplikacji. Ale zgodnie z powiedzeniem „lepsze jest wrogiem dobrego” łatwo temu ulec i stwierdzić: „Mam coś jeszcze lepszego”, i ciągle gonić tego króliczka, żeby złapać jakąś nową funkcjonalność, niekoniecznie z pożytkiem dla siebie.

Marcin: Tak, rodzi to ogromne zagrożenie spędzania dużej ilości czasu na poznawaniu narzędzi, ale nie na wykorzystywaniu ich do tego, żeby osiągać to, co jest dla nas naprawdę ważne. W świecie produktywności jest to obserwowalne szczególnie u osób, które wpadły w fascynację technologiami, skaczą od systemu do systemu. Dzisiaj ilość ofert systemów usprawniających nasze funkcjonowanie jest przeogromna, np. są systemy zarządzania zadaniami, wspomagające koncentrację, notowanie, myślenie, planowanie. To wszystko może nam pomóc pod warunkiem, że nie wejdziemy w tryb poszukiwania coraz to czegoś nowszego i nie damy się uwieść marketerom, którzy chcą nam je sprzedać.

Podobnie jak w przypadku esencjalizmu tutaj podchodzimy bardzo podobnie. Szukamy narzędzia, które w jakiś sposób nam pomoże lub spełni większość naszych potrzeb, ale później zostajemy przy nim od pół roku do roku. Czyli jak już wybierzesz system, to daj sobie czas, żeby wyciągnąć z niego jak najwięcej. Dopiero po jakimś czasie dokładaj coś nowego, szukaj nowej, lepszej wersji. Z mojego doświadczenia pracy z klientami wynika, że koszt przejścia, koszt zmiany lub też spodziewane korzyści nie są tak duże, żeby warto im było zmieniać obecny system. Zostają więc na kolejny rok z tym istniejącym, starając się go jak najlepiej wykorzystać.

Mikołaj: Do głowy przyszedł mi obrazek gospodarstwa, w którym znajduje się stary, ale nadal działający ciągnik. Ktoś z niego wciąż korzysta. On pełni swoje najważniejsze funkcje. Można przecież dziś kupić lepsze urządzenie rolnicze z dodatkowymi aplikacjami w kokpicie, jak np. Bluetooth, telefon, słuchawki. Ale w gruncie rzeczy nie o to chodzi. To jest fajne, przyjemne, ale główna funkcja się nie zmienia. Pytanie do ciebie, Marcin: jakie są główne funkcje narzędzi, które mają pomagać usprawniać koordynację naszych codziennych zadań do wykonania, kontrolę naszej produktywności? Pewnie niejeden zrobi to na kartce papieru. Nie nalegam, żeby każdy to robił w ten sam sposób. Sam korzystam z aplikacji, które mi bardzo w tym pomagają, ale ciekaw jestem, czy masz swój własny przepis. Trzy punkty typu must have, które działają?

Marcin: Jeżeli ktoś chce usprawniać sobie organizację pracy za pomocą technologii, to tym „ciągnikiem” będzie klasa aplikacji o nazwie „systemy zarządzania zadaniami”. Tą esencją jest coś, co pozwoli nam wylistować i zaplanować nasze zadanie. To ta podstawowa funkcja, na którą zwracamy uwagę. Doradzając klientom wybór jakiegoś systemu, zwykle zaczynam od dwóch rzeczy. Po pierwsze od pytania: ile chcesz na to wydać – ile ten „ciągnik” ma kosztować? Trzeba sobie uzmysłowić, że większość bezpłatnych systemów tak naprawdę nie jest za darmo. My płacimy za nie danymi, poufnością, one wiedzą o tym, co robimy. Więc produktywność pod tym względem raczej kosztuje. Pytanie natomiast brzmi: ile my chcemy na nią wydać? Czy chcemy kupić system za 2 dol. miesięcznie, czy 30 dol. miesięcznie?

Po drugie, pokazuję klientom kilka rozwiązań i pytam, które im się najbardziej podobają. Z mojego doświadczenia wynika, że w kwestiach organizacji pracy trzeba wybrać system nie ze względu na wszystkie bajery i superfunkcjonalności – to przyjdzie w dalszej kolejności, lecz taki, z którego im się z przyjemnością będzie korzystało. Oni będą z niego korzystać codziennie, spędzą z nim mnóstwo godzin. I jeżeli nawet wybiorą system, który ma świetne funkcjonalności, ale na sam jego widok będzie ich odrzucało, interfejs nie przypadnie im do gustu, to bardzo szybko z niego zrezygnują. Dla mnie najpierw liczy się estetyka – po to żeby przykleić się do systemu. Później szukam funkcjonalności, które są niezbędne, np. rozpisanie zadań, widok kalendarza, możliwość współdzielenia – obecnie wszystkie systemy to mają; różnią się natomiast zaawansowanymi zastosowaniami, ale w tym przypadku trzeba zastanowić się, czego my potrzebujemy.

Mikołaj: Powiedziałeś, że płacimy danymi. Zastanawiam się, bo system, który ja bardzo lubię, i wiem, że ty też go cenisz, jest to To Do od Microsoft, działa na zasadzie: damy ci trochę, żebyś spróbował, ty zobaczysz, że to jest tak świetne i z czasem zechcesz kupić od nas cały pakiet. Pewnie warto szukać rozwiązań wśród stabilnych firm.

Marcin: To Do to aplikacja dostępna za darmo, ofiarowuje wiele darmowych funkcjonalności. Narzędzie to docelowo ma zachęcić klienta do kupienia całego pakietu Microsoft 3.6.5. Tu jest mniejsze ryzyko płacenia danymi. Natomiast nadal nie mamy podpisanej umowy o zachowanie poufności, ponieważ jest to narzędzie bezpłatne. Dopiero w momencie przejścia na tę płatną wersję zaczyna się jakaś ochrona poufności danych przed wykorzystywaniem ich.

Mikołaj: Chciałbym podzielić się swoją refleksją. Jestem ostrożny w podejściu do technologii. Zauważyłem, że w pewnym momencie zaczęła mnie ona mocno pożerać. Wielu osobom, które znam, narzuca się ona również. Bezwiednie zaczynają skrolować ekran. Przesiadują godzinami na YouTubie, Facebooku i Instagramie. Nie mówimy w tym momencie o rzeczach, które pomagają nam zarządzać tą naszą produktywnością, ale jednak jest to technologia. Ona została tak zaprojektowana, żebyśmy chcieli się do niej przykleić. I łatwo to nam wychodzi. Technologia zamiast nas ocalić, może nas zgubić, sprawić, że przestaniemy chodzić na spacery i nie będziemy potrafili napisać swojego imienia na kartce. To nie jest dobra droga. Pod koniec swojej książki Natalia Hatalska wspomina o amiszach, którzy sprawdzają, czy technologia wspiera ich wartości. To nie jest tak, że programowo ją odrzucają, oni sprawdzają, na ile jest ona zgodna z tym, jak oni chcą żyć. Ciekaw jestem, jak ty sam sprawdzasz te technologie. Jak mądrze korzystać z tych narzędzi, których decydujemy się używać? Żebyśmy my korzystali z nich, a nie one z nas.

Marcin: Myślę, że kluczem jest tu słowo „intencjonalność”. Na koniec dnia warto zadać sobie pytanie: czy ja intencjonalnie korzystam z technologii? Czy zadałem sobie trochę trudu, żeby pomyśleć: w jaki sposób ta technologia może mi służyć i do czego? Na poziomie operacyjnym ta intencjonalność przekłada się na plan komunikacji, wyznaczanie bardzo konkretnych granic korzystania z technologii. Staram pytać się klientów, czy mieli na to jakiś pomysł, z jakich powodów z niej korzystali, czy wybór jej powodowany był modą, czy inspiracją. Nie ma tu jednoznacznych odpowiedzi. Natomiast z punktu widzenia procesu, staram się zawsze dążyć do intencjonalności. Sam podobnie podchodzę do wyboru technologii. Jako gik technologiczny mam tendencję do eksperymentowania z technologiami. Mój zawód mnie do tego motywuje, ponieważ potrzebuję wiedzieć, co jest na czasie. Bardzo lubię sprawdzać różne nowinki. Wypracowałem w sobie taką samoświadomość, zadaję sobie pytania: ale po co ta nowinka, czy ona rzeczywiście jest potrzebna? Zanim podejmę decyzję o wdrożeniu nowego systemu, daję sobie ok. dwa miesiące na zrobienie researchu i sprawdzenie, czy rzeczywiście jest to niezbędne, żeby zdystansować się do danego rozwiązania i pozwolić emocjom ostygnąć. Ale kluczem jest przede wszystkim intencjonalność. Jak ty na to patrzysz?

Mikołaj: Też lubię nowe rzeczy. Staram się o taką kwarantannę. Zresztą podobnie robię z książkami. Zazwyczaj nie kupuję ich, zanim nie wrócą do mnie kilka razy. Super, że teraz niektóre z nich można przeczytać elektronicznie w ramach różnych abonamentów. Natomiast staram się robić tak jak ty: dać sobie czas i zastanowić się, do czego mi to będzie potrzebne. Im jestem starszy, tym bardziej ten czas jest zagęszczony i tym mniej mam przestrzeni. W młodości byłem graczem. Teraz właściwie nie wyobrażam sobie, że mógłbym grać. Zbyt wiele rzeczy mam do robienia w czasie, w którym bym grał, za którymi tęsknię i których w moim życiu jest za mało, np. bardzo lubię jeździć w plener, wyskoczyć do lasu. Problemem są u mnie rzeczy, które w delikatny sposób się narzucają, np. jeszcze kilka minut na jakimś komunikatorze itp. Myślę, że wielkim wyzwaniem jest tu umiejętność odłożenia technologii, ustalenia czasu, w którym z tego korzystam. Wracamy tu do planowania czasu na bezczynność, o czym wcześniej wspominaliśmy, np. na leżenie na kanapie. Taki czas każdemu z nas jest potrzebny. Technologia nas zatem ocala, ale pod warunkiem, że będziemy potrafili wyznaczyć odpowiednie granice korzystania z niej i damy sobie przestrzeń do życia bez niej.

Marcin: Poszliśmy trochę w kierunku higieny cyfrowej. Paradoksalnie i tutaj też technologia może nam pomóc. Ktoś mógłby złośliwie stwierdzić, że najpierw technologia stworzyła problemy, a później próbuje je rozwiązywać. Ale rzeczywiście mnóstwo ludzi ma dziś kłopot z odłączeniem się od świata cyfrowego. I są narzędzia, które mogą nam pomóc. Po pierwsze uświadomić, ile korzystamy z różnych aplikacji, np. w większości smartfonów znajduje się screen time, w którym można sprawdzić, ile czasu spędziliśmy w różnych aplikacjach. I to już działa pobudzająco. Ale są też aplikacje, które dokładnie nam to mierzą. Raportują, ile czasu spędziliśmy w ulubionej platformie, włączają blokady, np. w konkretnym bloku czasowym nie uruchamia się dana aplikacja. Podobnie dzieje się w przypadku selektywnego odcinania internetu. W pracy umysłowej potrzebujemy korzystać z zasobów internetowych, ale często wystawiamy się na pokusę zajrzenia do ciekawych miejsc, które z robieniem rzeczy ważnych niewiele mają wspólnego. Są też aplikacje, które pomogą nam odciąć te rozpraszające strony, a zostawią nam internet w pozostałych rejonach. Możemy zatem szukać rozwiązań wspierających skupienie i odłączanie się. Warto z nich skorzystać szczególnie wtedy, gdy ktoś zauważy, że jego higiena cyfrowa została zaburzona.

Mikołaj: Gdyby nie było technologii, nie byłoby dzisiejszego odcinka podcastu ani poprzednich. Więc bardzo dziękujemy technologii. Ale równocześnie trzeba też wiedzieć, kiedy powiedzieć „stop”, podcastom również. My mówimy „stop” i kończymy na dzisiaj. Oczywiście zapraszamy nie tylko do słuchania, ale też do komentowania, subskrybowania na swojej ulubionej platformie, do wypełnienia ankiety, która znajduje się w opisie do tego odcinka.

Marcin: Zapraszamy do następnego odcinka. Będzie nam bardzo miło, jeżeli go posłuchacie.

Mikołaj: Żegnamy się. Ja się nazywam Mikołaj Foks.

Marcin: A ja Marcin Kwieciński.

Mikołaj: Do usłyszenia!

Po wysłuchaniu odcinka wypełnij ankietę i podziel się swoją opinią:

Informacja zwrotna na temat odcinka

http://marcinkwiecinski.pl/024ankieta

Jeśli możesz oceń również podcast w ITunes.

Porozmawiajmy

Zapraszam Cię do dyskusji w komentarzach na temat tego odcinka.

Pytanie: Jakie są Twoje nadzieje lub obawy związane z rozwojem technologii, a szczególnie rozwojem sztucznej inteligencji?

1 komentarz do “🎙️024: Czy technologia nas ocali?

  1. Pingback: 📧 Wieści z “Ogarnij Chaos®” 03/2023 | Marcin Kwiecinski

Leave a Reply